Wczoraj słuchałam słów nowego Papieża o tym, że życie jest drogą.
Ja bym jeszcze dodała, że droga ta czasami jest prosta, czasami kręta. Czasami stajemy na rozdrożu i nie wiemy w która stronę skręcić. Czasami nawet gdy podejmiemy decyzje to nadal nie jesteśmy pewni i cofamy się i szukamy nowej drogi - by dotrzeć do celu.
Jedno jest pewne gdy ten cel i kierunek jest znany i jasny pojawiają się drogowskazy, pojawiają się osoby które dają wsparcie i towarzyszą wówczas droga nie jest trudem lecz radością. Trochę to tak jak chodzenie po górach.
Jestem teraz na kolejnym etapie wyboru drogi. Mam wrażenie, że wybrałam dawno i nogi aż same mnie niosą .....
Projektowanie rozwoju
piątek, 15 marca 2013
poniedziałek, 4 marca 2013
wygrana
Rok temu wygrałam konkurs zorganizowany przez Mostostal polegający na zaproponowaniu działań proekologicznych - które można by zastosować w biurze w celu osiągnięcia oszczędności ekonomicznych. Zaproponowałam działania - które już znałam z czasów gdy pracowałam w Spółdzielni. Energooszczędne oświetlenie, automatyczne wyłączanie klimatyzacji i biurze po godzinach pracy, zastosowanie automatyki pogodowej. Z nowatorskich - jak dla mnie - działań była propozycja skanowania dokumentów zamiast kserowania. Zmniejsza to nie tylko zużycie papieru, ale także powierzchni biurowej. Nie mam pojęcia co zostało zastosowane z proponowanych przeze mnie rozwiązań - natomiast w ostatni piątek zobaczyłam dyplom - jaki otrzymała firma Mostostal za zajęcie I miejsca w konkursie za uzyskanie 23 % oszczędności na energii w gospodarowaniu budynkiem przy Konstruktorskiej 11a. W pierwszej chwili ucieszyłam się gdy go zobaczyłam - cieszyło mnie to, że tematyka jest nadal podejmowana. W drugiej chwili byłam zaborcza i miałam podejrzenie, że część mojej wiedzy została wykorzystana a ja nie do końca dobrze za nią wynagrodzona. Teraz nie bardzo wiem co o tym myśleć - chyba mam zbyt mało informacji na ten temat.
W każdym razie temat ekologii stał mi się jeszcze bardziej bliski. Od kiedy wygrałam ten konkurs regularnie segreguje śmieci ;) i oszczędzam energię i wodę ;) Do czego zachęcam ....
sobota, 23 lutego 2013
pierwszy warsztat z ekonomii
Wczoraj przeprowadziłam pierwszy testowy warsztat z ekonomii - skierowany do przyszłych przedsiębiorców. Uczestnikami byli humaniści - którzy uważali, że świat finansów i rozliczeń jest dla nich trudny. W ciągu tych kilku godzin - udało się osiągnąć cel. Poćwiczyliśmy budżet i cash - flow. Co najważniejsze zrozumieli różnicę pomiędzy zasadą memoriałową i kasową. Mam nadzieję, że gdy będą prowadzili swoje firmy - będą pilnować swojego cash-flow ;)
Przegadaliśmy też przysłowia i postawy na temat zarabiania pieniędzy, wydawani itp. - było zabawnie - ale i inspirująco. Mam nadzieję, że się podobało ......
Przegadaliśmy też przysłowia i postawy na temat zarabiania pieniędzy, wydawani itp. - było zabawnie - ale i inspirująco. Mam nadzieję, że się podobało ......
sobota, 9 lutego 2013
czym jest ekonomia?
Czym jest ekonomia ?
Ekonomia jest to taka część naszego życia - która reguluje stosunki społeczne, relacje pomiędzy ludźmi. Pieniądze w sposób umowny regulują naszą wymianę usług i dóbr pomiędzy poszczególnymi osobami i grupami osób. "Kontraktujemy" się za każdym razem z kimś na jakąś usługę lub "rzecz"/"przedmiot" - który chcemy nabyć lub zbyć.
Ekonomia jest zbiorem norm społecznych - które regulowane są przez ludzi. Powiązana z prawem, polityką, religią, stylem życia, modą czy "presją społeczną" i wszystkimi aspektami naszego życia.
Jest tak blisko nas i dotyczy nas tak bardzo - a jednocześnie zaskakuje. W teoriach czytamy o prawie "niewidzialnej reki" - która kieruje rynkiem. Prognozujemy na temat tego jak zachowa się rynek. A rynek reaguje zależnie od tego jak zachowają się ludzie. Ludzie z kolei reagują na informacje - które otrzymują na temat rynku. To jak toczące się koło. Jedno i drugie jest od siebie zależne.
Gdyby ludzie lepiej rozumieli jak działa ekonomia i znali prawa rynku oraz to co się dzieje z nimi w tym aspekcie - być może lepiej radziliby sobie z zarządzaniem swoimi finansami. Również mniej "panikowo" czy też emocjonalnie podchodziliby do spraw finansów. Mniej stresu z pieniędzmi = lepsze zdrowie.
Poznałam kiedyś autorkę książki - "Przyciągnij pieniądze" - która twierdzi, że wszystko można przyciągnąć: pieniądze, miłość, dobrostan. Pewnie na tej samej zasadzie można by przyciągnąć kłopoty.
Ja wierzę w takie równianie (które jest podsumowaniem moich dotychczasowych doświadczeń):
praca z zaangażowaniem + świadomość tego co się dzieje dookoła i rozumienie + zapobieganie ewentualnym komplikacjom + pozytywne nastawienie = "przyciąganie pieniędzy"
Ekonomia jest to taka część naszego życia - która reguluje stosunki społeczne, relacje pomiędzy ludźmi. Pieniądze w sposób umowny regulują naszą wymianę usług i dóbr pomiędzy poszczególnymi osobami i grupami osób. "Kontraktujemy" się za każdym razem z kimś na jakąś usługę lub "rzecz"/"przedmiot" - który chcemy nabyć lub zbyć.
Ekonomia jest zbiorem norm społecznych - które regulowane są przez ludzi. Powiązana z prawem, polityką, religią, stylem życia, modą czy "presją społeczną" i wszystkimi aspektami naszego życia.
Jest tak blisko nas i dotyczy nas tak bardzo - a jednocześnie zaskakuje. W teoriach czytamy o prawie "niewidzialnej reki" - która kieruje rynkiem. Prognozujemy na temat tego jak zachowa się rynek. A rynek reaguje zależnie od tego jak zachowają się ludzie. Ludzie z kolei reagują na informacje - które otrzymują na temat rynku. To jak toczące się koło. Jedno i drugie jest od siebie zależne.
Gdyby ludzie lepiej rozumieli jak działa ekonomia i znali prawa rynku oraz to co się dzieje z nimi w tym aspekcie - być może lepiej radziliby sobie z zarządzaniem swoimi finansami. Również mniej "panikowo" czy też emocjonalnie podchodziliby do spraw finansów. Mniej stresu z pieniędzmi = lepsze zdrowie.
Poznałam kiedyś autorkę książki - "Przyciągnij pieniądze" - która twierdzi, że wszystko można przyciągnąć: pieniądze, miłość, dobrostan. Pewnie na tej samej zasadzie można by przyciągnąć kłopoty.
Ja wierzę w takie równianie (które jest podsumowaniem moich dotychczasowych doświadczeń):
praca z zaangażowaniem + świadomość tego co się dzieje dookoła i rozumienie + zapobieganie ewentualnym komplikacjom + pozytywne nastawienie = "przyciąganie pieniędzy"
czwartek, 7 lutego 2013
chemia w pracy
Wcześniej pisałam o tym, ja k nauczyłam się w pierwszym
miejscu pracy, że nie wszyscy do siebie pasują. Ludzie mają rożne systemy
wartości i styl pracy. Dziś przekonałam się o tym, ale z punktu widzenia osoby
zatrudniającej. Wiem już, że chciałabym, żeby pracownik z którym współpracuje
był w dużej mierze podobny do mnie. Ważne jest również uzupełnianie się. Jedna
osoba robi dobrze to –a druga tamto. Lecz jeśli nie będą umieli płynnie porozumiewać
się – czasami nawet „bez słów” długo taki układ nie przetrwa. Najważniejsze
jednak jest zaufanie do drugiej osoby . Wtedy komunikacja przebiega łatwiej i
wszelkie konflikty i nieporozumienia obchodzą się w znośniejszej atmosferze.
W pracy jak w związkach prywatnych – jak to ktoś kiedyś
powiedział „musi być chemia”. Wtedy łatwiej o te porozumienie bez słów. Potrzebne
jest takie zrozumienie – ponieważ nie zawsze jest czas na przekazywanie
szczegółowych informacji i omawianie wszystkiego po kilka razy. Czasami po
prostu trzeba wykazać się samodzielnością i inicjatywą. Czasami ? ja bym chciała,
żeby osoby współpracujące ze mną właśnie takie cechy miały.
piątek, 11 stycznia 2013
o mnie.... dla projektu rozwój
„Ja” na drodze do rozwoju
Cofnę się teraz w czasie – jest
rok 1995. Podchodzimy do egzaminu zawodowego i do egzaminu dojrzałości.
Chodziłam do Liceum ekonomicznego – gdzie oprócz przygotowań do matury trzeba
było najpierw zdać egzamin z przedmiotów zawodowych. Tak więc praca była bardzo
intensywna. Szczęście całe, że byliśmy zgrana klasą. Pomagaliśmy sobie. Nie mam
tu na myśli pomocy na egzaminie, lecz pomoc w nauce. Ten kto był dobry w jakimś
kawałku wiedzy – ciągnął do góry pozostałych. Właściwie wszyscy – którzy
podeszli do egzaminów zdali je. Wyjątkiem była Ania – która pomimo dobrych
wyników w nauce spanikowała i nie przyszła wcale na egzamin. Najwyraźniej
brakowały jej wiary we własne siły lub po prostu była tak zestresowana – że nie
dała rady dojść do szkoły.
Tak więc szczęśliwi, że zdaliśmy
maturę i zostaliśmy wykwalifikowanymi ekonomistami ruszyliśmy w świat. I tu
każdy poszedł swoją drogą. W szkole nauczono nas jak napisać cv i jak zachować
się na rozmowie kwalifikacyjnej. Przekonywano nas, że możemy trochę skłamać- bo
nikt nie jest doskonały i właściwie wszystkiego można się nauczyć. Naszym
jedynym doświadczeniem były praktyki – które właściwie nie były praktykami –
faktycznie ich nie odbyliśmy – poszliśmy firm po wpis na zaliczenie. A szkoda,
właśnie szkoda, że nikt nie podszedł do tego poważnie. Ani my, ani nauczyciele,
ani firmy które organizowały staże dla nas. Mogliśmy przecież po klika dni
popracować w każdym dziale – żeby się przekonać jak wygląda praca w
poszczególnych komórkach organizacyjnych firmy – i wówczas może mielibyśmy
bardziej skrystalizowany cel w życiu.
Gdy przerabialiśmy przedmioty
zawodowe fascynowała mnie wiedza z zakresu ekonomiki i organizacji
przedsiębiorstw – dziś nazywa się to „zarządzanie”. Wyobrażałam sobie wówczas,
że zostanę dyrektorem ekonomicznym w zarządzie w jakiejś dużej firmie.
Wyobrażałam sobie, ze będę decydować o tym, które kontrakty są warte inwestycji,
a które nie. Widziałam siebie decydującą o wydatkach w firmie i budującą
strategię dla firmy. W tej wizji byłam ciągle na bieżąco z wiedzą nt.
wszystkich zależności na rynku. Czyli wszystko to co wkładali nam do głów w
szkole.
Myślę sobie od razu nikt mi nie
da stanowiska Dyrektora, więc od czego tu zacząć. Wiedziałam, że nie chcę zaczynać
od księgowości – maja mama była księgową i ten zawód wydawał mi się strasznie
nudny i monotonny. Natomiast zawód planisty lub ekonomisty wydawał mi się jak
najbardziej ciekawy.
Z początku miałam krótki epizod
pracy w Biurze Handlowym – który zajmował się handlem torbami foliowymi. To
jednak okazało się kompletnym niewypałem, ja miałam tam być kasjerką. W
rezultacie może jeden dzień byłam przy kasie, a pozostały czas byłam asystentką
biura. W tym miejscu nauczyłam się, ze nie wszyscy ludzie do siebie pasują i w
pracy ważne są też nasze postawy i system wartości. Z tą karierą asystentki
przeszłam do Biura ds. AIDS. Tam było już dla mnie rewelacyjnie. Była to
jednostka pod Ministerstwem Zdrowia, gdzie współpracowano z wieloma ciekawymi
osobami takim: znanymi seksuologami, osobami z sektora ngo i lekarzami. Moim
szefem był Dyrektor, przyjaźnie do nas nastawiony i potrafiący nas zmotywować
do pracy. Zespół zobaczył, że można na
mnie liczyć i powierzano mi coraz to więcej obowiązków. Zostałam więc szybko
specjalistą ds. zamówień publicznych. Jednak po jakimś czasie przekonałam się,
że chcę wykonywać pracę związaną z ekonomią – więc takiej zaczęłam szukać.
Nauczyłam się w tamtym miejscu tolerancji wobec inności, poznałam tematykę AIDS,
wróciła też moja tęsknota za studiami socjologicznymi (pomysł zaś zakiełkował
na lekcjach polskiego w liceum). W międzyczasie
odbyłam pełną przygód wyprawę do Szkocji. Była dla mnie ciekawa, ponieważ to
moja pierwsza samodzielna wyprawa za granicę.
Kolejnym etapem były dla mnie
praca w spółdzielniach mieszkaniowych (od 1997 r.). To co było tam ciekawe to
specyfika spółdzielczości i częsty kontakt z klientem tj. z mieszkańcami.
Nauczyłam się tam na pewno
cierpliwości i umiejętności słuchania
ludzi. Ci – którzy czuli się wysłuchani – byli spokojniejsi i wychodzili
ode mnie w znacznie bardziej optymistycznym nastoju niż w jakim byli gdy przychodzili
podjąć dyskusję. Zajmowałam się tam bardzo odpowiedzialnymi zadaniami (dbałam o
kondycję finansową Spółdzielni).
Podczas pracy w spółdzielniach
ukończyłam studia na Samorządzie terytorialnym i z socjologii. Potem
podyplomowe studia dla kontrolerów finansowych.
Spółdzielnie to taki twór trochę
podobny do samorządu terytorialnego – ponieważ władze są wybierane drogą
głosowania – tj. metodą demokratyczną. Mieszkańcy płacą w pewnym sensie podatki
na rzecz Spółdzielni, z których potem zaspakajane są ich potrzeby mieszkaniowe.
Spółdzielnia jest powołana by realizować cele statutowe i może jednocześnie
prowadzić inwestycje – budować nowe obiekty oraz prowadzić działalność
społeczno-wychowawczą. Samorząd jednak ma znacznie szersze pole do działania i
bardziej związany jest z polityką. Spółdzielnia zaś bardziej z ekonomią.
Po tych moich doświadczeniach w
pracy w tych miejscach zapragnęłam w końcu popracować w biznesie i ku mojej wielkiej
radości dostałam się do pracy do Mostostalu Warszawa S.A. (rok 2006) Ważne było
dla mnie wtedy to, że firma jest duża i że pracują tam młodzi ludzie oraz to,
że są tam imprezy integracyjne. To wszystko właściwie tam dostałam. Miałam
młody zespół współpracowników i ciekawe wyjazdy. Zarabiałam i mogłam realizować
swoje prywatne wyjazdy również oraz skończyć szkołę trenerów TROP. Jestem tej
firmie za to wdzięczna. Praca dotyczyła aspektów finansowych projektów
budowlanych – głównie mieszkań.
Szkoda mi bardzo, że w dniu
dzisiejszym ta firma jest w tak kiepskiej kondycji. Brak jednak w dzisiejszych
czasach dobrej koniunktury na budowę mieszkań i dróg. Miałam wobec tej firmy
sporo planów, a teraz nasze drogi się rozeszły.
Wracając do podróży zawsze były i
są one dla mnie inspiracją. Gdy zwiedzam i poznaję obce kultury, miejsca jestem
zaciekawiona i zastanawiam się nad historią tego kraju i ludzi. Gdy wracam do
domu jestem pełna energii i pomysłów do kolejnego działania. Podobnie się czuję,
gdy obcuję ze sztuką. Sztuka jest na tyle uniwersalna, że może przenosić
podobne treści i nie trzeba przy tym pokonywać tak dużych odległości. Bardzo
lubię teatr i malarstwo. Lubię też czytać biografie sławnych ludzi.
Przypominają o tym, że w życiu nawet sławne osoby też miały zwątpienia,
słabości, uzależnienia - ale miały tez coś co ciągnęło je do życia pełna parą.
Ulubione postacie to Coco channel, Edith Piaf.
Lubię też gotować – uważam, że
gotowanie jest formą sztuki. Uwielbiam eksperymentować w kuchni i próbować się
z nowymi przepisami – jednak na to trzeba mieć trochę wolnego czasu.
Teraz stoję w dniu dzisiejszym.
Mam tak wiele kompetencji i pomysłów na to co mogłabym z tym zrobić. Zapewne czas
zweryfikuje – które są realne i które najbardziej mnie pociągają.
Wiem jedno to dopiero połowa
drogi do mojego rozwoju. Jak to obliczyłam? Zgodnie z nowymi przepisami
emerytem zostanę dopiero mając 67 lat – więc jeszcze ok. 20 lat pracy przede
mną ;)
Na emeryturze również można się rozwijać.
W końcu jest jeszcze uniwersytet trzeciego wieku.
Jestem po audycie kariery.
Analizowałam z coachem moje umiejętności, doświadczenie, postawę i wiedzę.
Budowaliśmy strategię na kolejne 5 lat. To było bardzo pasjonujące. Ważne było
ustalenie również drobnych kroczków jakie trzeba wykonać by dojść do tego celu.
Do tego wszystkiego można dojść w chwili kiedy człowiek jest świadomy swoich
potrzeb, pragnień, kiedy jest świadomy z w jakim środowisku czuje się najlepiej,
kiedy wie jaki rodzaj pracy mu odpowiada. Dobrze jest więc zatrzymać się chwilę,
zastanowić kim jestem, co czuję, do czego dążę i z kim mogę te cele osiągnąć.
Do tej pory robiłam to wszystko
raczej bardziej podświadomie i intuicyjnie. Owszem czytałam teorię o tym, że
aby coś osiągnąć trzeba to przemyśleć – zaplanować – obmierzyć – urealnić.
Natomiast nigdy tego nie zrobiłam – nie miałam na to czasu.
Doszłam do tego punktu, gdzie się
zastanawiam się nad sobą, ponieważ wcześniej weszłam świadomie na drogę
rozwoju. Na drogę, z której już nie ma odwrotu.
Gdy się zacznie i widzi się co
już zmieniłam – uświadamiam sobie jak wiele jest jeszcze do zrobienia. Przy tym
wszystkim towarzyszy mi praca z emocjami na poziomie świadomym, podświadomym i
duchowym. Odkrywam swoje „Ja” na wiele sposobów. Te „Ja” to czasami „My”, bo właściwie
jesteśmy indywidualnościami, a jednak jakże do siebie podobnymi.
Ach i jeszcze bym zapomniała. W mojej
historii zapomniałam o tym, że podczas wakacji pracowałam jeden miesiąc dla
prawnika – dla którego pisałam pozwy i prowadziłam mu biuro. Pamiętam, że na
koniec naszej współpracy bardzo mi dziękował za cierpliwość do jego osoby ;)
Powiedział tez mi coś co bardzo
utkwiło w mojej pamięci. Powiedział, żebym nigdy się nie zmieniała. Miał na myśli
to, abym nigdy nie dała się podporządkować temu co jest wbrew moim wartościom.
Na tym zakończę moją krótka biografkę. Potraktujcie to jako dobry początek do „projektu
rozwój”.
Marlena
Subskrybuj:
Posty (Atom)